Wczoraj umarł mój tato...

Opis zawartości wpisu bloga

Anna Haracz

7/9/20251 min czytać

Dziś przypomniało mi się, że jako wczesna nastolatka przez około dwa lata modliłam się by moi rodzice się rozwiedli. Był alkohol, awantury, bicie i próby samobójcze mojej mamy (mama zmarła dwa lata temu). Marzyłam o ciszy i spokoju. Wyobrażałam sobie, że jak się rozwiodą i będą mieszkać oddzielnie, to będę sobie trochę żyć u jednego albo drugiego. Oni nie będą się spotykać, więc ja nie będę się już bać, martwić o nich. Będę mieć przestrzeń na odrabianie lekcji (lubiłam się uczyć, do dziś lubię), malowanie, czytanie książek, granie na akordeonie czy gitarze. Bez lęku, to znaczy bez drżącego ciała i umysłu, którym trudno było zasnąć i/lub się skoncentrować.

Dziś usiadłam na poduszce (medytacyjnej),

spojrzałam w mglistą jesień

i poczułam ten spokój,

o który modliłam się dekady temu…

Czasem śmierć jest najlepszym uzdrowieniem…